...no wtorkowy dzień...zaczął się obiecująco...wstałem z nadziejami...potem przychodnia...kolejka...ponad godzine siedzenia...ale nawet przez chwilę nie było widać marudzenia...że kolejka...że ktoś się jeszcze wpycha do kolejni...nie było...był strach...stres...nerwy niesamowite...gdy wszedłem do gabinetu pani doktor to wszytko zostało gdzieś na poczekalni...krótka rozmowa...padły konkrety...że lepiej...że walcze...
...no tak walcze...napisałem Jej smsa...chciałem Ją poczuć...tak jak czułem przez większość dni...do końca wachałem się czy wysłać smsa...jednak nacisnąłem ten cholerny przycisk w telefonie...niby było dobrze...niby...
...pękło coś...we mnie...pewnie i w Tobie...tylko o tym nie mówisz...we mnie pękło...nie ma już Efci, nie ma już Zony, Dziubka...jest normalna dziewczyna na liście komunikatora...czemu się tak stało...nie wiem...chce żeby się to zmieniło...ale nie potrafię...
...już nie wyczekuję Ciebie tak jak pare dni temu...nie cieszy mnie już tak rozmowa z Tobą...ot takie pisanie...coś pękło...
...nie będę już próbował tego zmieniać...rozmowa którą niedawno zakończyliśmy pokazała, że się nie da...wczoraj napisałem "żegnaj" mimo to wróciłem...dzisiaj pisze "przepraszam"...już nie wrócę...bo nie czuję, że mam do kogo...